niedziela, 26 lutego 2012

#112. Mieszane uczucia...

Hej hej!
Pojedyncze minutki, które mam wolne, wykorzystuję, żeby dodać post na temat podkładu, który wywołał we mnie tytułowe mieszane uczucia.

Bell, Professional Perfect Skin, Mat Make Up Fluid Długotrwale Matujący
Long Lasting, Oil-Free, Sebum Control
10 Porcelain


Produkt otrzymujemy w 30-sto gramowym opakowaniu z pompką. Na dokładne pokrycie całej twarzy wystarcza mi półtorej "pompki" produktu, "porcje" dawkowane przez pompkę są dość duże.


Opakowanie nie jest jednak przezroczyste, przez co nie widzimy, ile produktu jeszcze zostało. Poznaję, że produkt się kończy dzięki temu, że pompka lekko sapie (:D) przy naciskaniu, "transport" płynu jest utrudniony. Pompka w żadnym wypadku nie zacina się

Kilka słów od producenta oraz skład (zdjęcia można powiększyć przez kliknięcie na nie):



Na składach się nie znam, miałam pewien pomysł co do jego analizy, ale zajęłoby mi to sporo czasu, więc odpuściłam. Zainteresowane pewnie i tak zajmą się tym same. 
Jak podkład spełnia obietnice producenta? Z "lekką i aksamitną formułą" się zgodzę. Nakładam go palcami, nie robi smug, gdy nałożyłam go pędzelkiem do podkładu, także ładnie się rozprowadzał. "Matowy efekt makijażu przez wiele godzin"? No luuudzie. Po trzech, góra czterech godzinach, świecę się jak bombka. To zdecydowanie nie jest "wiele godzin". "Optycznie wygładza cerę" - oj tak. Tutaj przyznaję rację. Buzia jest gładka, do momentu gdy zacznie się świecić, a fluid zacznie się wycierać, bo się wyciera. I to niedługo po tym, jak zniknie efekt zmatowienia. "Kamufluje przebarwienia i drobne niedoskonałości" - o tym przekonacie się za chwilę, jak zaprezentuję drastyczne zdjęcia. Wg mnie drobiazgi są dość dobrze ukryte. "Nie powoduje efektu maski" - racja. A, nie powiedziałam jeszcze o zapachu. Otóż jest, i mnie drażni przy aplikacji.
A teraz kilka słów o kolorze. Ja posiadam najjaśniejszy, bo bladzioch ze mnie. I, pomimo tego, że na  zdjęciu poglądowym prezentuje się dość ciemno, to dopasowuje się do koloru skóry.



Czas na drastyczne zdjęcia, tylko dla osób o mocnych nerwach. :p
Twarz bez makijażu, bez PS'a - nie znam się, co tu dużo mówić. Poprawiona tylko ostrość zdjęć.


Sam podkład. Widać lekki mat, chociaż szału to on nie robi.


A tutaj mamy już podkład + korektor (Essence Stay All Day Concealer) + puder (Bell Pocket 2 Skin Mat Pressed Powder)


No i kompletny makijaż (oczy: Inglot 354 m, liner z Sephory w kolorze 05 prune, tusz Wibo Volume Extreme, brwi - paletka ELF; róż - Catrice Defining Duo Blush 010 Raspberry Ice Cream, bronzer - Essence Mosaic Compact Powder, rozświetlacz - Kobo Luminous Baked Colour 311 Apricot Glow).

Jeśli jeszcze jakoś się trzymacie, to krótko podsumuję:
Co? Bell, Professional Perfect Skin, Mat Make Up Fluid Długotrwale Matujący: Long Lasting, Oil-Free, Sebum Control, 10 Porcelain
Gdzie? Drogeria Natura, mniejsze drogerie niesieciowe, internet
Za ile? W promocji ok. 17/18 zł, normalnie ~22 (?) zł.

W moich oczach produkt wypadł bardzo średnio. 
W sumie to cieszę się, że już się kończy.
Zasługuje na
2+

Pozdrawiam serdecznie,


piątek, 24 lutego 2012

#111. Granatem go! :)

Hej hej!
Zanim przejdę do tytułowego rzutu granatem, chwilkę poględzę, bo dawno mnie tu nie było.
A dlaczego mnie nie ma? Mam tak napięty plan zajęć, że moja głowa tego nie ogarnia i po powrocie do domu mam ochotę tylko na sen. Biorąc pod uwagę, że w trakcie poprzedniego, dość luźnego semestru, schudłam 10 kg, to już się boję, co będzie teraz. Krótko mówiąc - zamiast diety proponuję drugi kierunek studiów. Najlepiej, żeby wydziały różniła odległość połowy miasta. :D
W czasie, gdy mnie tutaj nie było, złapało mnie mini-choróbsko, ale dzielnie z nim walczę, powoli odzyskuję głos. Wszystko zmierza ku lepszemu. Egzamin z literatury, zdawany w gorączce, odhaczony. Została jeszcze poprawka z prahistorii, ale chyba wybiorę się na nią dopiero 6. marca, ten tydzień będzie jednak zbyt napięty. Spokojnie, nikt mnie nie popędza, wszystko się zrobi. :]

No dobra, teraz czas na granat. :)

Garnier, Naturalna Pielęgnacja - Odżywka, Drożdże Piwne i Owoc Granatu, Włosy Cienkie, Bez Objętości - Linia Volume


Kilka słów od producenta:


Odżywka ma przepiękny, owocowy zapach, który długo utrzymuje się na włosach. Współpraca z nią to czysta przyjemność. Moje włosy nie są co prawda cienkie, ale pozbawione objętości owszem. Są także bez blasku. A raczej były, bo przy współpracy tej odżywki z olejami odzyskały zdrowy blask. Stały się mięciutkie i łatwe do układania, po użyciu odżywki nie było żadnego problemu z rozczesaniem zarówno mokrych, jak i suchych już włosów. Minusem jest tu ciężkie w użyciu otwarcie. Niby ładne, stylizowane na listek, ale otworzyć to na mokro... Eee.


Otwór ani za mały, ani za duży - w sam raz. Odżywka jest jednak bardzo gęsta i miałam problem, żeby wydobyć ją, gdy zaczynała się kończyć (tak tak, zobaczycie ją w zużyciach lutego :)).


Dla zainteresowanych - skład:


Co? Garnier, Naturalna Pielęgnacja - Odżywka, Drożdże Piwne i Owoc Granatu, Włosy Cienkie, Bez Objętości - Linia Volume
Gdzie? Wszelkie drogerie, supermarkety...
Za ile? Ok. 8 zł, w promocjach poniżej.

W moim odczuciu produkt zasługuje na mocną
4+

Pozdrawiam Was serdecznie,


poniedziałek, 20 lutego 2012

#110. Same ciekawe rzeczy. ;)

Przepraszam Was bardzo za nieobecność, ale sesja u mnie jeszcze trwa, niestety. Skończy się prawdopodobnie dopiero w następny wtorek. :/
Serdecznie dziękuję za wszystkie życzenia urodzinowe! Nie ma to jak blogosfera. ;)
Dziś post szybciutki, pochwalę się prezentami. ;p

Dwa nowe Inglociaki od Kuzynek:



Zegarek od A. Śmieją się ze mnie, że taki wielki. Przynajmniej będę mogła sobie patrzeć z daleka, noszę minusowe soczewki. ;p


Oczywiście moc prezentów od Teściów. 


Prezenciki od Niecierpka. Kochana, dziękuję bardzo. W końcu przetestuję masła z TBS i inne ciekawe rzeczy. :*


No i wymianka z Mallene, w paczuszce znalazły się same wspaniałości. Dziękuję, kochana! Wyczekuj paczuchy! :*


Dostałam także perfumy Little Black Dress (jedne z moich ulubionych) od Mamuśki i książkę Hołowni "Ludzie na walizkach. Nowe historie" od Dziewczyn z roku. :) Aaa. I bransoletki od Yves Rocher, jeśli one się liczą. Postanowiłam, że po sesji zrobię sobie sama prezent. Ale o tym kiedy indziej. :)

Jeszcze raz dziękuję Wam za wszystkie życzenia. W przygotowaniu jest kilka recenzji, zdjęcia są. Muszę je tylko napisać. Może czwartek bądź piątek będzie dniem przełomowym. :p

Ściskam,

środa, 15 lutego 2012

#109. And the Winner is...

Hej hej!
Jestem piekielnie zmęczona, ale dałam słowo co do umieszczenia wyników rozdania w ciągu trzech dni. A że właśnie sobie o tym przypomniałam, więc przybywam! :)
Najpierw jednak chciałabym Wam serdecznie podziękować za udział, zgłosiło się aż 130 osób! Mam nadzieję, że zostaniecie ze mną i będziecie aktywnie uczestniczyć w życiu bloga. Poza tym - wiele polecanych  przez Was kosmetyków chętnie wypróbuję. :)
Nie przedłużając - wyniki. Random.org spośród 411 losów wybrał ten jeden jedyny, a jest nim...


Pod numerkiem 128 kryje się...


Kamyczek!

Gratuluję! Proszę Cię o kontakt mailowy (mój adres: niczym.motyl@gmail.com). Nagrodę, czyli tytułowe 21 Drobiazgów wyślę Ci w ciągu 10 dni od otrzymania adresu.

Pozdrawiam serdecznie,

poniedziałek, 13 lutego 2012

#108. Eee... Trzeci krzyżyk? :D

Hej hej! :)
Notka dodana automatycznie. Dlaczego? Dlatego, że gdy Wy czytacie post, ja w tym czasie zapewne:
a) uczę się na kolokwium,
b) jestem na kolokwium - trzymajcie kciuki!,
c) odbieram prezenty ^^,
d) goszczę rodzinkę na imprezce.

[źródło]

Dlaczego? No, już skreślam cyferki do trzydziestki. :D Pewnie w tygodniu / w weekend będzie post z prezentami. :p
Mhm, jeszcze. O 12.00 zakończyło się rozdanie, późniejsze zgłoszenia nie będą brane pod uwagę. Wyniki ogłoszę w ciągu trzech dni, a nagrodę wyślę (z przyczyn niezależnych ode mnie) w ciągu dziesięciu dni od otrzymania adresu wylosowanej osoby. :)

Ściskam!

sobota, 11 lutego 2012

#107. Dziewczyny lubią brąz... ;)

... na powiekach, oczywiście. Korzystając ze słoneczka, napstrykałam zdjęcia do recenzji. Trzeba łapać słońce, póki jest, i trzaskać zdjęcia na zapas. ;)
Dziś prezentuję Wam (wycofywany, niestety...) Catrice Liquid Liner w kolorze 040 Go, Get bronzed, który otrzymałam od Niecierpka. Dziękuję, Kochana, bo to strzał w dziesiątkę. ;) Obudziłaś we mnie manię poszukiwania, ale o tym później. Tymczasem - krótka prezentacja bohatera.





Myślę, że wszystkie informacje wstępne zostały przedstawione na zdjęciach. :)
Eyeliner wyposażony jest w aplikator, nie pędzelek, w którym jestem zakochana. Do tego stopnia, że poszukuję linerów z takim właśnie aplikatorem, zrezygnowałam nawet z linerów żelowych. :p Odczytajcie to jako: mam na zbyciu dwa żelowe linery Essence, brązowy i fioletowy. Ktoś reflektuje na zakładkę "wymianka"? ;) 
Udogodnieniem jest także długi uchwyt, mnie niezwykle ułatwia on aplikację kosmetyku. A podkreślam, że moja ręka nie jest zbyt wprawna. 
Pod wpływem zachwytu nad aplikatorem - poszukuję informacji o linerach w takowy wyposażonych. Wiem o tych z Sephory (mam już jeden, o nim kiedy indziej, coby za dużo linerów nie było). Jeśli wiecie coś o kosmetykach wyposażonych w taki aplikator - bardzo proszę o podpowiedź. ;)




Słowo o kolorze: jest to brąz, dodatkowo wypełniony połyskliwymi drobinkami. Baaardzo mi się podoba. Na pierwszym zdjęciu - w świetle ciepłym, słonecznym, na drugim - światło zimne.


Widzicie te błyski? ;)


Pewnie chciałybyście zerknąć, jak wygląda w makijażu? Proszę bardzo. Tutaj w komplecie z matowymi Inglotami: 354 i 337.




Wady, które dostrzegłam: po pierwsze, odrobinkę śmierdzi, ale tylko w opakowaniu, wiadomo, że powieki sobie nie wącham. :D Po drugie - trwałość. 10 godzin spokojnie wytrzymuje, ale ja jednak jestem "ruchoma" raczej dłużej. 
Podsumowanie:
Cena: ~15 zł
Pojemność: 1.7 ml
Niestety wycofany. :(
Ocena końcowa:
5- / 5



czwartek, 9 lutego 2012

#106. Pyszczki myjemy. :)

Witajcie!
Skutecznie zmolestowana przez Niecierpka (:*) postanowiłam napisać dziś recenzję, którą miałam przygotowaną "na zaś". Tak więc... Zapraszam! :)
Bohaterem dzisiejszego posta jest Antybakteryjny żel do mycia z linii Vivaderm, wyprodukowanej przez polską firmę Blau Farma.


Produkt "przychodzi" do nas zapakowany w prosty kartonik, który mieści tubę o pojemności 150 ml. Dzięki temu, że owa tubka stoi na głowie, nie ma problemów podczas dozowania produktu. 


Na opakowaniu umieszczono dodatkową informację o działaniu głównych składników, którymi są: wyciąg z drożdży, witaminy z grupy B, związki cynku oraz kofeina (regulują aktywność gruczołów łojowych, działają oczyszczająco), ekstrakt z rumianku (bogaty w bisabolol działa antybakteryjnie i przeciwzapalnie, łagodzi podrażnienia skóry), D-pantenol (łagodzi podrażnienia i przyspiesza proces naturalnego gojenia się skóry).

Słowo od producenta.
Kosmetyk transportowałam wielokrotnie, ani razu się nie otworzył, nie wylał, więc "zatrzask" jest bardzo mocny. Tuba jest poręczna i miękka.


Kupiłam ów żel w grudniu'11, zachęcona promocją w aptece (każdy produkt z serii kosztował 8 zł), szukałam wtedy czegoś, co pozwoliłoby mi zlikwidować ówczesny "wysyp" na twarzy. Używałam go wtedy dwa razy dziennie. Zmiany na twarzy zostały ukojone, cera pozostawała zmatowiona.



Sam żel jest przeźroczysty, ma delikatny zapach i lejącą konsystencję. Podczas wmasowywania go w twarz pieni się. Doskonale usuwa resztki makijażu z twarzy. Po użyciu skóra jest czysta, ale nie jest przesuszona (jak to czasami się zdarza przy użyciu tego typu produktów).


Piana po roztarciu.
Polubiliśmy się bardzo, używam go profilaktycznie, nie tylko przy "wysypie" na pyszczku. Chętnie dorwałabym pozostałe produkty z serii, w skład której, poza żelem, wchodzą: antybakteryjny tonik, antybakteryjny żel punktowy, antybakteryjny krem matujący, antybakteryjny korektor, antybakteryjna pianka do mycia, peeling enzymatyczny, maseczka oczyszczająca z krzemionką, make up (w trzech odcieniach).

Niestety, w składzie ma SLS. Odejmujemy jeden punkcik, więc ocena, którą mu wystawiam to...
4


Pozdrawiam Was ciepło,

A odbiegając od tematów kosmetycznych. Widział kto takie zjawisko? Trzy sztuki zajęć o tej samej porze? :D