sobota, 29 grudnia 2012

Przeprowadzka. :)

Hej! :)

Wraz z Nowym Rokiem zaczynam pisanie na nowym blogu. Nowy adres, przyzwyczajam się też powolutku do nowego logina. ;)

A znajdziecie mnie... TUTAJ. Będę pisać przede wszystkim o swoich przygotowaniach do ślubu, zamieszaniu w kuchni i kosmetyczce. :)

Zachęcam obserwatorów, którzy za mną tęsknią do przeprowadzki wraz ze mną. ;)

Pozdrawiam cieplutko!
(Przyszła) Pani Be. :)

piątek, 30 listopada 2012

Na jakiś czas musimy się pożegnać.

Hej!

Jak zapewne zauważyłyście, od jakiegoś czasu nie piszę. Wybaczcie - zupełnie nie mam na to czasu. Mam bardzo dużo zajęć na uczelni, ciągle coś do roboty. Nadmiar obowiązków sprawił, że na jakiś czas pozbywam się bloga. Będę jednak zaglądać na Wasze blogi. A jeśli ktoś bardzo pragnie ze mną podyskutować, zachęcam do kontaktu mailowego: niczym.motyl@gmail.com.

Pozdrawiam Was cieplutko! :)

piątek, 2 listopada 2012

Październikowi ulubieńcy.

Hej!

W końcu zebrałam się, żeby sfotografować "ulubieńców miesiąca", bo niesamowicie podobają mi się tego typu wpisy, a długo nie mogłam się zdyscyplinować, żeby zamieszczać je regularnie. Publicznie obiecuję się nie obijać. :p


Lakiery Essence Colour & Go w kolorach 115 redvolution i 109 off to miami! oraz "Lakier wielofunkcyjny" czyli Essence studio nails, allround talent.
Uwielbiam ostatnio wszelkie odcienie czerwieni, a te dwa najczęściej w minionym miesiącu gościły na moich pazurkach. W komplecie z "lakierem wielofunkcyjnym" trzymają się do 4 dni, a sama baza wspaniale rozjaśnia płytkę paznokcia.


Nivea Soft, Krem intensywnie nawilżający. Pomógł mi w walce z suchymi skórkami na twarzy i wysuszonymi łokciami. Świetnie się wchłania, dzięki czemu nadaje się pod makijaż. 


Essence, Fix & matte, Translucent loose powder. Genialny utrwalacz makijażu, w rozsądnej cenie. Nie bieli twarzy.


Avon, Supermagnify mascara. Wydłuża i pogrubia rzęsy, ma doskonałą, precyzyjną szczoteczkę, nie osypuje się.


Sleek Snapshots. Uwielbiam. Część cieni noszę tylko jako kreskę na górnej powiece, część tylko na dolnej, a cień "Martini" świetnie sprawdza się u mnie jako rozświetlacz.


Essence, Colour arts, eye base. Odkrycie miesiąca, zdecydowanie. Przebija wszystkie bazy pod cienie, jakich używałam, a w dodatku jest od nich tańsza. 


Książki, które sprawiły, że jeszcze bardziej polubiłam zabawy z garnkami i sprowokowały do powołania na świat mojego nowego internetowego dziecka, mianowicie "Projektu Patelnia" - zapraszam do obserwowania i podczytywania. ;)

Pozdrawiam serdecznie! :)

czwartek, 1 listopada 2012

Cześć, jestem Natalia...

... i szukam swojego stylu. :p

Wczoraj zebrało mi się na rozmyślania. O czym? O tym, że jestem w sumie bezbarwna. Nie ma nic (poza głośnym śmiechem... :p), co wyróżniałoby mnie wśród ludzi, stałoby się moim znakiem rozpoznawalnym. 

No i w trakcie tych rozmyślań doszłam do wniosku, że doskonale czuję się w kresce na powiekach i wyrazistych ustach. Po kolejnych minutach stwierdziłam, że bardzo lubię perły. A z godzinę później dodałam do tego pastele, dziewczęce sukienki, baleriny, opaski i sweterki. W sukience, ewentualnie spódnicy, spotkać mnie można baaaardzo rzadko. Chyba czas to zmienić. :p 

... Bo wpadł mi do głowy styl lat 50. Głównie Marylin i Audrey. Czyli bardzo kobieco. ;)

W związku z tym postanowiłam trochę poszperać na ubiore.pl i ułożyć kilka stylizacji, które oczywiście Wam pokażę. Może nie wszystko oddaje tamten klimat, ale jest w podobnym stylu - ma być kobieco, czasem słodko. A przede wszystkim - uważam, że będzie do mnie pasowało. :)


Na pierwszy rzut - rozkloszowana sukienka. Mam na oku jedną, z rękawem 3/4. Szalenie mi się podobają. Do kompletu granatowy sweterek, baleriny, kopertówka i skromne kolczyki z perłami. ;)



Postanowienie na najbliższy czas - nauczyć się chodzić w szpilkach. Moja jedyna para od dawna kurzy się w szafie, trzeba coś z tym zrobić. Wczoraj obejrzałam film Mój tydzień z Marylin. MM miała na sobie spódnicę podobną do tej, a do kompletu koszulę. Ja uzupełniłam strój właśnie szpilkami, sporą torbą i pięknym pierścionkiem. :)


W takim stroju wyszłabym na niedzielny obiad, spotkanie w kawiarni, zajęcia, do pracy... Niesamowicie podoba mi się krój spodni i słodki sweterek, a także połączenie kolorów w torebce. Widzę się w tym. ;)



Piękny, przesłodki sweterek. Uwielbiam! Do kompletu jeansy i baleriny. Strój uzupełniłam ciekawą opaską, bransoletką i pojemną torbą. ;)

Nie pozostaje mi nic innego, jak ruszyć na łowy. Właśnie przypomniałam sobie, że mam spore braki w szafie - jest wymówka. :p

Może macie jakieś sugestie, porady? :)

Pozdrawiam cieplutko,
N. :)

wtorek, 23 października 2012

Pamiętnik Panny Młodej. #3.

Hej!

Po dłuższej przerwie czas na szybkiego news'a, który dołączy do serii. :)

Znalazłam JĄ. Jedyną, wymarzoną suknię ślubną. Wybrałam model, od którego do tej pory trzymałam się z daleka, a na który Ewa (:*) bardzo mnie namawiała. I słusznie, bo gdy tylko zobaczyłam ją na sobie w lustrze w salonie, wiedziałam, że będzie moja. :)

Napięcie rośnie? Zaraz Wam Ją pokażę. :)

[źródło]
[źródło]
Przy czym trzeba dodać kilka słów uzupełnienia. Moja suknia będzie na trochę mniejszym "kole". I właśnie tylko w mniejszym się widzę. Dodatkowo, będę miała na sobie koronkowe bolerko z dekoltem w łódkę i rękawkami prawie do łokcia - marzenie o koronce będzie spełnione. :)

Pozdrawiam cieplutko! :)

niedziela, 21 października 2012

Makijaż: złotko i granatowa kreska. :)

Hej! :)

Chyba zacznę pisać posty na zapas, bo moje lenistwo w głowie się nie mieści. :p Wszędzie widzę cyferki (liczę wnioski w Wydziałowej Komisji Stypendialnej) i na widok liczby postów napisanych w listopadzie robi mi się słabo, wracam do domu codziennie przed 19. A wieczorem i tak mnóstwo roboty, wtedy już nie wiem, jak się nazywam. :p

Ten makijaż miałam pokazać Wam już w minionym tygodniu. Ale zapomniałam, standard. :p Niby nic specjalnego, taki tam cień na całej powiece i kreseczka. Mimo tego czułam się w nim doskonale. 

Kosmetyki wykorzystane do makijażu oczu to: baza pod cienie z serii Colour Arts, Essence; cienie z palety Sleek Storm (średnie złoto i metaliczny granat do wykonania kreski) oraz tusz do rzęs Super Magnify z Avon'u.

Kosmetyki wykorzystane do makijażu twarzy to: podkład Anti - Spot Moisturizing Make Up, Essence; korektor Stay All Day Concealer, Essence; Fix & Matte! Translucent Loose Powder, Essence; Eyebrow Kit, E. L. F.; LE A New League Multi Colour Bronzing Powder, Essence; Defining Duo Blush, 010 Raspberry Ice Cream, Catrice. 






Pozdrawiam cieplutko! :)

niedziela, 14 października 2012

Okularnica. :)

Hej!

Witam Was w to dość chłodne przedpołudnie. Na dziś przygotowałam recenzję okularów, które otrzymałam w ramach współpracy ze sklepem internetowym Firmoo.com



Najpierw kilka słów na temat mojej przygody z okularami. Noszę je od pierwszej klasy podstawówki (o mamusiu, jak dawno to było... :p). Okazało się, że mam niewielką wadę, która jednak będzie się rozwijać aż do pełnego "wyrośnięcia" moich oczu. Zaczęłam od okularów -0,75 (L) i -1 (P). Do mojej osiemnastki wada podskoczyła aż do -3,75 (L) i -4,25 (P). Teraz wada stopniowo się zmniejsza, o jakieś 0,25 dpi na rok. 
Pod koniec gimnazjum zdecydowałam się na założenie soczewek kontaktowych, zawsze jednak w szufladzie, "na zaś", jest zapasowa para okularów. Oj, przydaje się, gdy zapas soczewek "nagle" się skończy, bądź mam zapalenie spojówek (czasem się zdarza). Moje rezerwowe okulary były już tak zużyte, że w sumie bez żadnych oporów odpisałam na maila, którego otrzymałam od przesympatycznego Antonia. Rozwiał moje wszystkie wątpliwości i z bogatej oferty sklepu wybrałam ten model, ale w kolorze niebieskim. 


Wypróbowałam wiele par okularów, naprawdę, ale te przyjemnie zaskoczyły mnie swoją jakością. Zauszniki są dodatkowo wzmocnione.


W paczuszce, poza okularami i sztywnym etui, znalazłam także materiałowe etui, zapasowe śrubki i śrubokręt w formie breloczka. Co prawda optyk jest całkiem niedaleko, ale cóż za ułatwienie, gdy nie muszę za każdym razem do niego wędrować, kiedy poluzuje mi się śrubka. :)




Z okularów jestem naprawdę zadowolona. Warto wspomnieć, że przy pierwszych zakupach w Firmoo płacimy jedynie za przesyłkę. Warto skorzystać, gdyż wiadomo, że w Polsce para okularów to wydatek około dwustu złotych (tak zazwyczaj płaciłam). :)
No dobra, teraz czas na kilka zdjęć z moimi wygłupami. :p






Do następnego! :)

niedziela, 7 października 2012

Pieczemy! Chlebek bananowy z kokosem i czekoladą.

Hej!

Dziś, ku radości Atiny i Kolorowego Pieprzu, będzie pieczenie. Pokażę Wam też kilka gadżetów, które ułatwiają zabawę w kuchni. Tak, traktuję gotowanie i pieczenie jako zabawę. I wiecie co? Uwielbiam ją! :)



Chlebek bananowy z wiórkami kokosowymi i kawałkami czekolady.
(inspiracja: klik! , zmiany własne)

Składniki:
2 filiżanki mąki
1/2 filiżanki wiórków kokosowych
3/4 filiżanki cukru
1 i 1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
1/2 łyżeczki soli
3 średnie banany
1/4 filiżanki jogurtu naturalnego
2 jajka 
6 łyżek roztopionego masła
1 opakowanie cukru waniliowego
tabliczka mlecznej czekolady

Przygotowanie:
W dużej misce mieszamy składniki sypkie, czyli mąkę, wiórki kokosowe, sodę oczyszczoną, sól i cukry. W drugiej, mniejszej, rozgniatamy na papkę banany, po czym dodajemy do nich jajka i mieszamy widelcem. Następnie dodajemy pozostałe składniki płynne, czyli jogurt i roztopione masło. 
Wrzucamy składniki mokre do suchych, mieszamy, aż się połączą, po czym dodajemy pokrojoną na drobne kawałeczki czekoladę i znów mieszamy.
Nagrzewamy piekarnik do 175st. 
Wykładamy ciasto do wysmarowanej masłem i osypanej bułką tartą foremki "chlebowej" (tudzież babkowej :p). Wstawiamy do piekarnika i pieczemy ok. 1 godziny, do "suchego patyczka".
Życzę smacznego! :)

A teraz część o gadżetach. Pewnie zastanawiacie się, jak uniknąć zabawy w "filiżanki" z anglojęzycznych przepisów. No jasne, można bawić się w odmierzanie "ile to 1/4 filiżanki" porównując filiżankę ze szklanką. Otóż w TkMaxx'ie znalazłam bardzo przydatny gadżecik. :)



Takie miarki zdecydowanie ułatwiają zadanie. Kosztowały niecałe 11zł. I nie marnuję czasu na wymierzanie filiżanek na szklanki ani na gramy. :)


Kolejny gadżet to silikonowa szpatułka do wybierania ciasta z miski, mieszania i równomiernego układania ciasta w blaszce. Dzięki niej nie zostaje w misce połowa ciasta (chociaż lubię oblizywać miskę :p), a całość bezpiecznie ląduje na blaszce. Kosztuje na pewno poniżej 10zł. 


Jeżeli chodzi o blaszki, to do wypieku chleba i ciast "babkowych", jak to, na które przepis zamieściłam, używam niewielkiej keksówki. W Tesco kupiłam od razu dwie, kosztowały ok. 5.5zł. 


Teraz będę się chwalić. Mam na razie jedynie dwa zestawy takie, jak na powyższym zdjęciu. Planuję dokupić jeszcze kilka, żeby skompletować 6-cio osobowy zestaw obiadowo-deserowy. Zauroczył mnie dość nietypowy kształt filiżanki i uroczy ptaszek na talerzyku. ;) Wszystkie "części składowe" można dostać w Home&You, już nie pamiętam, ile zapłaciłam. 

Pozdrawiam Was cieplutko!
Natalia.

sobota, 6 października 2012

Ktoś w ogóle zauważył, że mnie nie ma? :(

Hej!

Oj, daaaawno mnie tutaj nie było. Powodów było mnóstwo, a najważniejszy to po prostu brak czasu. Chyba mam skłonności do znikania i wracania. 

No dobra, ale skoro już tu jestem, mam nadzieję, że na dłużej, to poopowiadam Wam, co u mnie słychać. :)
Październik się zaczął, więc czas wrócić na zajęcia. Uwielbiam moją studencką paczkę, więc szalenie się stęskniłam za całą ekipą. Wrócił od razu i humor, i chęci. 
Co do ślubu. Postanowiliśmy przesunąć o tydzień termin. Najzwyczajniej w świecie dopasowaliśmy się do terminu zespołu, który ma nam umilać zabawę. Bez problemu załatwiliśmy przesunięcie terminu w lokalu i w kościele. Znaleźliśmy też fotografa. Jeśli któraś jest chętna do obejrzenia jego zdjęć i jest obecna na "twarzoksiążce", to proszę bardzo - klik!. Jest genialnym fotografem, a już na pewno jest wart pieniążków, które w niego wpakujemy. :p
Centymetry dalej lecą, ale z racji tego, że codziennie mam zajęcia do 18.30, to jest mi ciężko ćwiczyć. Dodatkowo, we wtorki mam siatkówkę, a w środy - uwaga uwaga - kurs tańca. :D Postanowiliśmy się trochę podszkolić, gdyż oboje mamy prawie dwie lewe nogi do tańca, a przydałoby się jakoś zaprezentować na weselu. Za kurs 8-tygodniowy zapłaciliśmy po 120 zł, więc są to niewielkie pieniądze. Pierwsze wrażenia? Myślę, że będzie to świetna zabawa. ;)
Co jeszcze u mnie słychać? Przed rozpoczęciem roku akademickiego w sesjach kilkugodzinnych "siedziałam" na portalach kulinarnych i śliniłam się do monitora. Nie podołałam z drugim blogiem, więc teraz tutaj będę się z Wami dzielić kulinarnymi wytworami moich rąk. :)
Jeśli któraś  z Was byłaby zainteresowana, to od razu polecę kilka z takich portali, jeden będzie polski, pozostałe będą anglojęzyczne (zdarzą się tam jednak przepisy w innych językach):
i mój ulubiony - http://foodgawker.com/
Uwaga! Wejście na powyższe strony grozi zaślinieniem monitora! :)

Żeby się na nowo "wkręcić" w blogosferę, przygotowałam łatwy i przyjemny post, który będzie traktował o czym? O nowych zdobyczach, a jakże. :p


Tak, byłam w Naturze, porwałam połowę szafy Essence. Nie no, żartuję. Wzięłam jednego pewniaka, czyli korektor Stay All Day i trzy produkty raczej testowo, a także lakier (Nude Glam, 04 iced latte). Myślę, że niedługo naskrobię recenzje.
Szminka, którą okrywa świetne czerwone opakowanie, pochodzi z Avon'u, z kolekcji bodajże Little Red Dress, a jej odcień to Instant Mocha.





Baaardzo podoba mi się jej kolor, uważam, że świetnie do mnie pasuje. Ale to "wyjdzie w praniu", same ocenicie.

Postaram się pisać posty na zapas i pojawiać się tutaj w miarę regularnie, a przede wszystkim odwiedzać Wasze blogi, bo strasznie się za Wami stęskniłam! :)

Natalia :)

sobota, 8 września 2012

Recenzja: Astor Volumetrix.

Hej!

Wracam z recenzją. :)
Uwielbiam tusze do rzęs, więc gdy tylko dostałam propozycję współpracy z drogeriami internetowymi Nocanka i Klaudia, od razu wiedziałam, że jednym z produktów, które wybiorę do zrecenzowania, będzie tusz do rzęs. Wybrałam tusz z asortymentu marki Astor - Volumetrix.


Co obiecuje nam producent (cyt. za Drogerią Julia)?
"Astor Volumetrix dzięki formule najnowszej generacji pozwala uzyskać efekt pogrubienia rzęs od delikatnego do intensywnego. Nakładanie kolejnych warstw nie powoduje sklejania rzęs i nie tworzy grudek. Płynna postać tuszu tworzy gładką powierzchnię, na którą od razu można nałożyć kolejną warstwę. 

Rewolucyjna szczoteczka:
Innowacyjna konstrukcja zapewnia precyzyjną aplikację
Gęsto rozmieszczone ząbki ujmują każdą rzęsę z osobna
Równomiernie rozprowadzają tusz od nasady po końcówki
Dają możliwość kilkakrotnego nałożenia bez sklejania rzęs

Ekscentryczna szczoteczka sprawdza się genialnie.Potrafi wyczarować makijaż zarówno dzienny, jak i wieczorowy. Rzęsy są świetnie rozczesane, równomiernie pokryte kolorem, pogrubione, bez grudek."


Czyli, oczywiście, tusz idealny. :p
A jak prezentuje się na rzęsach? Proszę bardzo.


Po pierwszej warstwie mamy delikatne, naturalne podkreślenie rzęs, dodanie objętości i odrobinę wydłużenia.


Druga warstwa daje nam już dość mocno podkreślone, ładnie rozdzielone, odrobinę podkręcone i sporo wydłużone rzęsy.


Niestety nie pokażę Wam tej "ekscentrycznej" szczoteczki. Szkoda, że nie udało mi się wykonać przyzwoitego zdjęcia, ale jest ona przedstawiona na opakowaniu tuszu. Wygląda jak mini szczotka do włosów, takie określenie wg mnie pasuje do niej najbardziej. :)


Tusz jest bardzo trwały, nie osypuje się w ciągu dnia. Ponadto łatwo się zmywa - chusteczkami do demakijażu, mleczkiem i płynem micelarnym. Polecam. :)

Co? Astor Volumetrix, 800 Black.
Gdzie? Np. tutaj, podejrzewam że także w innych sklepach internetowych i stacjonarnych.
Za ile? Od ok. 15 zł wzwyż.


Przy okazji chciałabym zaprosić wszystkich głodomorów na bułki we włoskim stylu -> klik! :)

piątek, 31 sierpnia 2012

Pamiętnik Panny Młodej. #2.

Hej! :)

Jestem, cała i zdrowa, nic mnie nie pochłonęło (poza serialem, na który zużyłam cały zasób mojego mobilnego internetu :p), za to ja pochłonęłam mnóstwo książek (jakich? zapraszam tu: klik!). Dobra, tyle wyjaśnień. Przejdźmy więc do sedna. :)

Kolejny post z cyklu "Pamiętnik Panny Młodej". Dziś nie będzie o organizacji uroczystości, ani innych takich. Dziś napiszę o... Ćwiczeniach. I ostrzegam, że będą to peany na cześć jednej osoby, więc kto zerknie na zdjęcie i zrezygnuje - wybaczam. ;)

Jako że ze mną (i z moją figurą ;p) od jakiegoś czasu jest, powiedzmy, średnio, postanowiłam wziąć się za siebie. W pierwszym podejściu, o którym daaaaawno temu Wam pisałam - poległam. No trudno. Potem znowu się trochę poobijałam, miałam epizod z Ewą Ch., którą wszyscy znają, a nie wszyscy kochają, aż w końcu, dzięki Ev i jej postowi (klik!), trafiłam na Jillian Michaels i jej '30 Day Shred'. I w tym momencie zaczynamy peany. :D

źródło: wyżej cytowany post Ev.
Program Jillian jest przewidziany na 30 dni, po 10 dni na każdy cykl (-> 3 cykle, a jakże :p). Każdy cykl składa się z 5 części: rozgrzewki, trzech "okrążeń (podzielonych na część Cardio, Strength i Abs)" oraz 'cooldown' (ja nazywam je rozciąganiem). Teoretycznie powinno się ćwiczyć codziennie, ale wiadomo, jak to wychodzi w praktyce. :D
Nastawiłam się dość pozytywnie - no bo przecież to tylko pół godziny dziennie. Ale efekty zostawię sobie na deser. ;)
Krótko opiszę każdy z cykli:
- level 1 - wydaje mi się, że ćwiczenia w tym cyklu nie są zbyt trudne (zwłaszcza, że Jillian towarzyszą dwie panie - jedna z nich jest 'wzorcem' dla początkujących, a druga dla zaawansowanych), ale uświadomił mi on, że moja kondycja jest na poziomie zerowym. :D Pomimo potężnych zakwasów doczłapałam do...
- level 2 - killer, sama Jillian tak o nim mówi w filmie. :p Te ćwiczenia sprawiały, że miałam ochotę rzucić wszystko w kąt i iść na liposukcję i inne takie. :D Ale, jak widać przeżyłam. I z wywieszonym językiem zaczęłam ćwiczyć...
- level 3 - wisienkę na torcie. Mówię tak o nim, gdyż mnie wydał się doskonałym zwieńczeniem poprzednich cykli. Nie był zbyt trudny - dla mnie odrobinę trudniejszy od ćwiczeń z cyklu pierwszego, jednak były one na tyle wymagające, że kończąc ćwiczenia wyglądałam jak... No, źle. :D

Pewnie jesteście ciekawe efektów? No dobra, napięcie stworzyłam. :D
Waga: -3 kg (dlatego, że nie stosowałam żadnej diety. gdybym stosowała, byłoby znacznie lepiej)
I centymetry. Ogromne zaskoczenie dla mnie. Jednak bardzo widoczne w lustrze. Nie wiem, co z tą wagą, może po prostu niektóre tłuszczyki zamieniły mi się w mięsko. :p
Biust: -6 cm.
Talia: -10 cm.
Biodra: -12 cm.
Aaaa! Jillian, kocham Cię. :D

W poniedziałek zaczęłam kolejny program z Jillian, 'Ripped In 30'. Te ćwiczenia mnie zabijają, ale jestem twarda. No i zawiesiłam sobie na widoku zdjęcie mojej wymarzonej sukni ślubnej. Ech, czego kobieta nie zrobi, żeby pięknie wyglądać w TYM dniu... ;)

Pozdrawiam cieplutko!
- Natalia -

poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Makijaż: Poczułam miętę. ;)

Hej! :)

Ostatnio stwierdziłam, że trzeba (!) wykorzystać w makijażu miętę ze Sleek Snapshots. Więc wrzuciłam ją na dolną powiekę. Efekt? Proszę bardzo. Na górze brązy, na dole mięta. Bardzo "odświeżyła" spojrzenie. :)


Trochę mięty dodałam także na granicy czerni i brązu w zewnętrznym kąciku. :)




Na ustach pomadka z Avonu w kolorze 'Carnation Cream'. Piękny kolor. :)





I bohaterowie. ;)


Pozdrawiam cieplutko!
- Natalia -